Obóz Sportschule został założony na pograniczu pól Bielawy, Pieszyc i Dzierżoniowa w 1942 roku. Od września 1944 r. obóz stanowił filię obozu koncentracyjnego Gross-Rosen pod oficjalną nazwą Langenbielau I.
Przetrzymywano tam przede wszystkim polskich Żydów, ale również Żydów z innych państw europejskich np. z Węgier czy Holandii. Od stycznia 1945 r. przywożono także nie-Żydów. Więźniów umieszczono w starych budynkach bielawskich kolonii letnich, gdzie od 1935 r. mieściła się szkoła sportowa dla młodzieży z Hitlerjugend (stąd późniejsza nazwa obozu – Sportschule).
Najemcą obozu była firma tkalnicza Christian Dierig AG z Bielawy. W czasie wojny działała ona pod nazwą Siling I i zajmowała się produkcją broni. Oprócz pracy dla Siling I więźniów zatrudniano również w innych firmach w okolicy – w Dzierżoniowie, Bielawie, Pieszycach, Niemczy, Piławie Górnej oraz w kamieniołomach w Mościsku. W Dzierżoniowie na przykład pracowali w dawnej przędzalni przejętej przez firmę Boscha przy ul. Batalionów Chłopskich 19 (300 Żydówek), w Tkalni Flechtnera przy ul. Złotej (200 Żydówek) i przy budowie fabryki wojskowej przy ul. Staszica (około 1000 Żydów). W 1945 r. więźniowie zostali oddelegowani do kopania okopów.
Liczbę więźniów, którzy przeszli przez obóz Sportschule, szacuje się na ok. 2000 osób (w rozmaitych opracowaniach podawane są liczby od 1500 do 7000). Nieznana jest liczba ofiar. Zmarłych chowano tuż obok obozu.
W lutym i marcu 1945 r. część więźniów ewakuowano do obozów w głębi Rzeszy – Porta Westfalica, Parschnitz oraz prawdopodobnie do Dachau. Pozostali na miejscu więźniowie zostali wyzwoleni 8 maja 1945 r. przez żołnierzy radzieckich.
Po wojnie na terenie obozu mieścił się PGR. Obecnie teren ten znajduje się w rękach prywatnych. Baraki obozowe zachowały się w dobrym stanie.
Sportschule było pierwotnie obozem pracy, utworzonym w roku 1941, a 3 września 1944 roku przekształcono go w filię obozu Groß-Rosen. Obóz był otoczony drutem kolczastym, na jego terenie znajdowała się również kuchnia, lazaret i baraki dla SS-manów oraz więźniów[4], przy czym ilość baraków dla więźniów jest sporna: jedne źródła podają, że było ich 10, a inne, że ich liczba dochodziła do około 16. Sporna jest także ilość więźniów: mogło być ich 2000 bądź nawet 7000, natomiast nieznana jest liczba ofiar. Więźniami byli głównie Żydzi, pochodzący z Polski, a także Żydzi z innych państw europejskich, na przykład Węgier, Słowacji czy Holandii. Dopiero od stycznia 1945 roku w obozie lokowano nie tylko Żydów.
Sportschule był podporządkowany pod obóz kobiecy AL Peterswaldau, znajdujący się w Pieszycach. Obydwa te obozy wraz z AL Langenbielau II podlegały jednemu komendantowi, Karlowi Ulbrichtowi.
Najemcą obozu były zakłady tkalnicze Christian Dierig A.G. (które na czas wojny przyjęły nazwę Siling I i produkowały broń), ale więźniowie pracowali również dla firm Jordan (na czas wojny Siling II), Zill u. Knebich, Hansen u. Neumann, Lehmann, Spinnerei G.F. Flechtner, Telefunken, Krupp, Rebich, Richter u. Schäder (na czas wojny Blockhäuserbau), Flugzeugfabrik "Preschona", Goldschmidt oraz Radiofabrik Hagenuk. W 1945 roku więźniów zatrudniano przy kopaniu okopów. Niezdolnych do pracy wywożono do szpitala w Kolcach. Do końca stycznia 1945 roku zmarłych wywożono do obozu, a później grzebano na miejscu. W lutym tego samego roku część więźniów zostało przeniesionych do KL Dachau. 8 maja 1945 roku więźniów Sportschule wyzwolili żołnierze radzieccy.

Po przekształceniu obozu „Schmelt” na część / filię obozu koncentracyjnego Gross-Rosen podzielono obóz na dwie części - męską dla 2000 więźniów i żeńską dla 800 więźniarek. W obozie przetrzymywano przede wszystkim polskich Żydów, ale również Żydów z innych państw europejskich np. z Węgier czy Holandii. Od stycznia 1945 r. przywożono także nie-Żydów. Najemcą obozu była firma tkalnicza Christian Dierig AG z Bielawy. W czasie wojny działała ona pod nazwą Siling I i zajmowała się produkcją dla firmy Bosch (alternatory i zapłon dla pojazdów pancernych). Oprócz pracy dla Siling I więźniów zatrudniano również w innych firmach w okolicy – w Dzierżoniowie, Bielawie, Pieszycach, Niemczy, Piławie Górnej oraz w kamieniołomach w Mościsku. W Dzierżoniowie na przykład pracowali w dawnej przędzalni przejętej przez firmę Boscha przy ul. Batalionów Chłopskich 19 (300 Żydówek), w Tkalni Flechtnera przy ul. Złotej (200 Żydówek) i przy budowie fabryki wojskowej przy ul. Staszica (około 1000 Żydów). W końcu 1944 r. do obozu przeniesiono część więźniów z obozu w koncentracyjnego w Słońsku. W 1945 r. więźniowie zostali oddelegowani do kopania okopów.
Liczbę więźniów, którzy przeszli przez obóz Sportschule, szacuje się na ok. 2000 osób (w rozmaitych opracowaniach podawane są liczby od 1500 do 7000). Nieznana jest liczba ofiar, ale udokumentowane są przypadki zabójstw więźniów przez pobicie za np. próbę wyniesienia jedzenia z kuchni. Zmarłych i zamordowanych chowano tuż obok obozu zasypując doły wapnem.
W lutym i marcu 1945 r. część więźniów ewakuowano do obozów w głębi Rzeszy – Porta Westfalica, Parschnitz oraz prawdopodobnie do Dachau. Pozostali na miejscu więźniowie zostali oswobodzeni 8 maja 1945 r. przez żołnierzy Armii Czerwonej.
Po wojnie na terenie obozu mieścił się PGR (świniarnia). Baraki obozowe zachowały się w dobrym stanie, choć można uznać że zostały sprofanowane !!
Przed 1945 r. obóz znajdował się w granicach administracyjnych Bielawy. Obecnie w Pieszycach przy ul. Parkowej, będącej przedłużeniem dzierżoniowskiej ulicy o tej samej nazwie. Dojście dawną drogą od strony Bielawy (ul. Ceglana), za oczyszczalnią ścieków, jest możliwe tylko pieszo.
/SyG oraz moose za: Zegenhagen E., Langenbielau [aka Reichenbach, Reichenbach Sportschule], [w:] The United States Holocaust Memorial Museum Encyclopedia of Camps and Ghettos, 1933–1945, red. G. P. Megargee, t. 1, Bloomington 2009, ss. 759-760. /
-------------------------------------
Here is the story of a prisoner of this camp, which I found (Sportschule/Langenbielau I, branch KL Gross-Rosen) - excerpts (incomplete) of her book on the subject.
Epizod ze Sportschule
https://doba.pl/ddz/artykul/epizod-ze-sportschule-w-bielawie/34431/0
{cytat wartościowego historycznie materiału}
Mamy w okolicy Bielawy / Dzierżoniowa / Pieszyc obóz
nazywany Sportschule, który obecnie położony jest co prawda na terenie Pieszyc,
ale historycznie przynależał do Bielawy, a jedyny sensowny choć utrudniony
dojazd jest z dzierżoniowskiej ul. Kilińskiego. Stanowił część obozu
Gross-Rosen i był miejscem strasznym.
W tym obozie szkolono późniejsze zbrodniarki wojenne w
tym jak traktować więźniów. Znamy kilka nazwisk kobiet, które
„przeszkolono” w tym obozie. Jedną z nich jest Ilse Forster. Ilse urodziła się
w 1922 roku w Nowej Soli, w dniu wybuchu II Wojny miała 17 lat. Młody wiek nie
przeszkodził jej stać się jedną z bardziej znienawidzonych strażniczek w
obozach III Rzeszy. Karierę w SS rozpoczęła w sierpniu 1944 roku, od 6
tygodniowego szkolenia w obozie Sportshule w Bielawie, po czym została
skierowana do nadzorowania pracy więźniów w Zielonej Górze, następnie pracowała
w KZ Guben i Bergen-Belsen. Oskarżona za zbrodnie popełnione w tym obozie
została skazana na 10 lat więzienia.
- Czasami bardzo intymne.
Oprócz Ilse, w Bielawie „szkoliły się” Klara Opitz (uniewinniona z braku dowodów), Frieda Walter (skazana), IreneHaschke (skazana), Gertrude Fiest (skazana) i wiele innych.
Ofiary bielawskiej filii obozu spoczywają w
anonimowych dołach z wapnem w laskach na polach. Nie mam pojęcia co
trzeba mieć w głowie, aby 30 lat później nocami wykopywać to wapno z
rozpuszczonymi zwłokami i budować z niego domy. Żaden kryzys tego nie tłumaczy.
Nie mam pojęcia dlaczego zabudowania obozu przekwalifikowano potem na
świniarnię i dlaczego obecnie nie jest on chroniony.
Temat budzi we mnie spore emocje i nie potrafię o nim
chłodno pisać. Cisną się słowa, których nie powinno się publicznie używać, ale
bez nich język polski w tym przypadku jest zbyt ubogi, aby oddać
sprawiedliwość.
Zdjęcia pochodzą ze strony obozu Bergen-Belsen. Na
pierwszym jest Ilse Forster podczas procesu, na drugim Ilse z „koleżankami”, na
trzecim „koleżanki” przymuszone po wyzwoleniu obozu do grzebania pomordowanych.
Rafał Januszkiewicz
... click on the pix to enlarge ...
As the 8th of May 2025 was approaching, an idea started forming in my head. I wanted to be at the very place where my father, Josef Lewkowicz, had been liberated 80 years earlier. It was the beginning of a new life for him after more than two years incarcerated in six concentration camps, he had just turned 17.
Although we had travelled to Poland together before and he had shown me where he grew up and where he lived (and was hidden) in the ghetto of Chrzanow, and we had visited Auschwitz, where his mother was murdered, he had not shown me the places where he worked as a slave labourer, together with his father Moses and brother Perec, from spring of 1943, when he was captured and sent to the Sosnowice transit camp, until the 8th of May 1945.
When we talked about his experiences during the war in daily conversations, these places remained abstract, he mentioned that he worked for German industries and that the camps he stayed in were smaller labour camps. The details and locations of these camps remained vague for me.
So I was rather surprised when I realised in preparation for the trip to find the remnants of these camps, to find out that they all were in relative close vicinity to Wroclaw, then the German city of Breslau. Reading and learning more about these labour camps, I realised there was a reason for this. The camps were all part of ‘Organisation Schmeldt’, which brought mostly Jewish prisoners to work as slave labourers to the vicinity of German industries. My father was incarcerated first in Markstadt, (today Jelcz-Laskowice), and was sent every day to work in the huge Kraftborn electricity plant (today Siechnice). In his last camp, called Reichenbach-Sportschule, he worked as a slave labourer at Siemens in the town of Reichenbach. That camp was a sub-camp of Gross-Rosen and that was where he was liberated. I wanted to be as close to the location of that camp as possible, to mark the 80th anniversary of his liberation in 1945.
While I managed to ascertain that the town of Reichenbach is now called Dzierzionow, I could not find out much more online about the Reichenbach Sportschule camp. There was only one site which mentioned the camp and had some information and some photographs listed. It was a blog site by Janek Pawul, who grew up on Dzierzionow and who became a well-known DJ in Poland. I knew that it would be very difficult to find any traces of the camp by myself, so I wrote an e-mail to the e-mail address given on Jan’s blog site, saying that I was planning a visit and asking if it was possible to meet. I was positively surprised when I had a reply from Jan a few hours later, saying that he would be delighted to meet us and that he was happy to travel to Dzierzioniow from Katowice, where he lives today. He did not know at that point that my father came from Katowice and that that was the city he returned to after being liberated. We arranged to meet in the centre of Dzierzionow in a few weeks’ time.
On the 8th of May in the morning, we set out from Wroclaw to the arranged meeting place in Dzierzionow and met Jan, who was already waiting for us. I was grateful that he was willing to share his knowledge and show us the location of the camp. We followed his car and a few kilometres outside the town, we turned into a small road which took us to an abandoned piece of land, secured by two fences. We could see the old barracks and something which looked like a watch towner. I did not expect this, I did not expect the barracks to be still there today. I did not expect to find the fence which my father described in his interview for the Shoah Foundation in 1996. It made his experiences of 80 years ago so very tangible. It felt important to place his memories here and to read an excerpt from his memories here, his voice mediated by my voice and translation.
He describes his arrival as follows:
‘We were in the fortunate position that they still needed us for work, we were still needed for the German final victory. Of 1,300 people, 500 were sent to Auschwitz. The rest, which included myself, my brother, and father, were sent to the Reichenbach-Sportschule concentration camp. The SS was already waiting for us there.We had to strip naked and then they took us to a delousing facility. After the delousing, they put us in barracks that had been built there. They were not wooden barracks. Everyone was assigned to a different Block. among ourselves. I was in the fifth Block, my father was in the seventh Block, and I think my brother was in the ninth Block. We had the same work as in the previous camp, because it was all in same vicinity. My brother worked in the brickworks, and I continued to work at Siemens in Reichenbach, doing construction work. My father continued to work in the camp as a potato peeler’.
My father’s recollections make me understand how these barracks have survived until today, as there were not made from wood and the whole complex was used as a pig farm after the war. During our visit we met a woman who grew up here and her parents had worked as pig farmers on this site. She thought that at least one of the barracks could be converted into a museum to tell the story of the camp. Although there is a small memorial in the nearby forest for the people who died in the Reichenbach-Sportschule camp, there is no sign or explanation on or near the site.
In total, my father stayed for about nine months at the Reichenbach - Sportschule camp. He told the story of liberation in his interview but he also talked about it many other times. It is a story of hope for a better life, which started when the SS commandant called all the prisoners to come to the assembly point.
Here is the story in my father’s words:
‘SScamp commandant Ulrich called all the prisoners on the 7th of May, all 860, to the assembly square and said to us: “We are leaving tomorrow and you will be free men. We are leaving.” And he asked the Jewish elder to tear off his epaulettes, as a symbolic gesture. The next day, the SS were gone. And we stayed in the camp. The camp was outside the city and we did not know what to do. The Germans had left but the Russians had not arrived. Everyone was afraid to go out. It was decided that a boy should go out first and the choice fell on me. I was lifted across the barbed wire and made it to the main road, where I saw a Soviet army column coming my way. I looked them and they looked at me, I was still the striped uniform from the camp. I found one officer who understood some Yiddish and told him about our camp. He them diverted the whole column to the location of the camp and that's how we were liberated. I can remember something else. When we were liberated, the Soviet officer in charge, said to us:“Can you bring me a table? We thought he was going to distribute food or something. He climbed onto the table in the middle of the assembly square and said: “Can you see the sun? We all looked up at the sun. The he continued: “Today the sun has come to you.” And that was it.
My father describes that he, his brother, and father shortly after the liberation went into the town of Reichenbach and settled in an empty house, which had belonged to a German family who fled Reichenbach, where they recuperated.
When I asked him in the interview what liberation felt like, he replied:
‘It is hard to describe that feeling. Of course, it was a feeling of happiness. You got out and you are free. You do not need to think about death every minute of the day’.
Standing on the edge of the barracks on a spring day in 2025, I feel very grateful that my father, his brother and father survived the terrible conditions in the five labour camps they were sent to and managed to stay alive until they were liberated by the Soviet army here in this very place, 80 years ago, and were able to start the journey of re-building their lives in May 1945, sadly without Josef’s mother Regina who was murdered in Auschwitz.
Thank you to Janek Pawul for having created a blog with photos and information on the little known history of the Reichenbach-Sportschule camp and for taking the time to show us around and share your knowledge.
Dr Bea Lewkowicz, May 2025
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz