Szkoła funkcjonowała do około 2001r., następnie po gruntownym remoncie została przekształcona na budynek mieszkalny.
To jest esej o historii społeczności żydowskiej w Reichenbach (Eulengebirge), która do końca II wojny światowej, w 1945 roku, była miastem pruskim, a następnie niemieckim, a wraz z upadkiem została przyłączona do Polski, nazwana Rychbach, a później Dzierżoniów. Pod względem geograficznym miasto leżało na Śląsku, który do I wojny światowej był podzielony między dwa pobliskie regiony: Breslau i Liegnitz oraz drugi na wschodzie Oppolen.
W 1919 r. Tereny te zostały podzielone na dwie prowincje: dolnośląskie, do którego należał Wrocław, z Reichenbach i Liegnitz oraz górnośląskie z Oppolen. W wyniku buntów obywatelskich i referendum na Śląsku w 1922 r. Wschodnia część Górnego Śląska została przeniesiona do Polski. Nazwy obu województw nawiązywały do ich położenia wzdłuż Odry.
Społeczność żydowska w Reichenbach istniała faktycznie przez około 126 lat (między 1816 a 1942 rokiem), a jej liczebność nie przekraczała nigdy 190 osób i w stosunku do ogółu ludności stanowiła bardzo mały procent. Na mapie społeczności żydowskich w Prusach, a później w Niemczech, Reichenbach był rzeczywiście małą kropką osadnictwa. Wtedy i dla przyszłych pokoleń największą i wiodącą społecznością, względnie także w Niemczech, był Breslau, stolica prowincji. Współczynnik liczebności między Żydami z Reichenbach a ogólną populacją miasta był w większości zbliżony do ogólnego trendu na Śląsku: w latach 1816–1880 odsetek Żydów zmienił się z 0,3% do 1,8%; Najwyższy wskaźnik był we Wrocławiu, w ostatnich dekadach XIX wieku wynosił od 1,2% do 1,6%, aw 1905 r. osiągnął nawet 4,7%. Po tych dniach ludność żydowska w Reichenbach stopniowo malała.
Mimo stosunkowo skromnych rozmiarów, pewne cechy stanowiące istotę tego artykułu odróżniają miasto od większych społeczności. Aby to zrozumieć, musimy zwrócić uwagę na reżimy państwowe, które rządziły w ciągu omawianego tu ponad stulecia: Królestwo Prus do 1871 r., Zjednoczone Cesarstwo Niemieckie do 1918 r., Republika Niemiecka do 1933 r. I państwo nazistowskie do 1945 r. w tych okresach w ciągu ostatnich dwunastu lat nazistowskich miały miejsce znaczące procesy polityczne i gospodarcze ze szczególnymi i tragicznymi konsekwencjami. Skutkowało to początkowo opuszczeniem miasta, a w czasie II wojny światowej zagładą nielicznych, którzy pozostali. Fakt, że samo miasto nie ucierpiało w czasie wojny, sprawił, że ostatecznie stało się ono bezpośrednią bazą do nowego osiedlenia tysięcy Żydów, którzy przeżyli Holokaust.
Esej oparty jest na źródłach archiwalnych i publikowanych oraz osobistych wspomnieniach, które rzucają szczególne światło na niektóre znane wydarzenia.
„Pierwsi Żydzi”
Informacje o Żydach w Reichenbach odnotowywano już od XIII wieku, choć przez setki stuleci to głównie odwiedzający miasto biznesmeni i kupcy nie mogli osiedlić się na stałe. Było to widoczne w istnieniu alejki żydowskiej Judengasse od początku XVII do połowy XX wieku. Od końca XVIII w. z innych regionów Prus i Austrii zaczęli przyjeżdżać głównie Żydzi pracujący w przemyśle wełnianym. W tamtych czasach przemysł tekstylny stał się gospodarczą bazą dla całego tego obszaru, a z czasem, w XIX wieku, stał się centrum całego przemysłu włókienniczego na Śląsku.
Dopiero po dekrecie emancypacyjnym, w marcu 1812 r., Żydom w całym Królestwie Prus nadano nazwiska i równe prawa taki jak chrześcijańskim sąsiadom, w tym swobodę nabywania ziemi i wykonywania różnych zawodów. Od tego czasu Żydzi zaczęli gromadzić się w dużych gminach (np. we Wrocławiu), a później także w mniejszych. Pierwsze zezwolenia otrzymali Żydzi, którzy posiadali już zezwolenia na zamieszkanie w innych miejscowościach. To był początek stałego osadnictwa żydowskiego w Reichenbach. W styczniu 1816 r. Kupiec Izaak Naftali i jego rodzina z Wrocławia uzyskał zezwolenie, zanim otrzymał miejscowe obywatelstwo. Rok później w podziękowaniu za wsparcie ekonomiczne dla miasta, udzielono im miejsca zamieszkania. Rok później Naftali i jego rodak otrzymali pozwolenie na zakup ziemi w celu pochówku. Inny Żyd uzyskał również zgodę na założenie innego miejsca, które w 1825 r. wyznaczono i przeznaczono na cmentarz żydowski. W tym czasie miejsce to znajdowało się obok północnej bramy miejskiej (Breslauer Tor), a dziś znajduje się przy ulicach Bielawskiej i Szpitalnej.
Mimo istnienia i wieloletniej działalności gmina żydowska w Reichenbach została formalnie założona w 1834 r., a dopiero w 1847 r. otrzymała certyfikat rządowy. Zgodnie z ówczesnym prawem pruskim określającym podział geograficzny gmin żydowskich na Dolnym Śląsku 10 gmin znajdowało się w regionie Breslau, w tym Reichenbach i 7 w regionie Liegnitz. Certyfikat był wymagany, aby umożliwić niezależną działalność gminy i zależał od wzrostu populacji. Reichenbach był miejscem stałego wzrostu od pięciu dziesięcioleci: w 1819 r. Było ich 18, w 1840 r. 59, w 1849 r. 78. Największy wzrost gmina osiągnęła w 1871 r., Licząc 185 Żydów.
Jednak w lutym 1859 r., ze względu na względną liczebność, gmina żydowska w Reichenbach została podporządkowana większej gminie w Schweidnitz, gdzie zapadały decyzje dotyczące jej działalności. Mimo to w Reichenbach działały trzy niezależne stowarzyszenia żydowskie, zajmujące się pomocą biednym, chorym i pogrzebami.
W czerwcu 1873 r. odbyło się wmurowanie kamienia węgielnego pod odbudowę Wieży Ratuszowej („Ratusz”). W defiladzie dostojników miasta i gmin wyznaniowych zauważono, że społeczność żydowską reprezentował rabin Cohn. W swoim przemówieniu do zgromadzonej publiczności powiedział:
„Jako przedstawiciel społeczności żydowskiej stoję na kamieniu węgielnym: szczęścia i chwały naszej jedynej niemieckiej ojczyzny, szczęścia i chwały dla naszego bezcennego województwa śląskiego, szczęścia i chwały dla naszego ukochanego miasta. Niech więzi zgoda i pokój ogarnia mieszkańców ”.
Jednym z najważniejszych wydarzeń dla Żydów było uchwalenie w 1875 r. nowego prawa miejskiego, które dotyczyło praw obywatelskich. Zezwalało ono każdemu, kto ukończył 24 rok życia, który mieszkał w mieście przez rok i płacił podatki, na głosowanie i wybór do rady lokalnej. Podobne prawa istniały we Wrocławiu już od pół wieku. Przepisy te wiązały się ze statusem społeczno-ekonomicznym, zwiększały też możliwości elekcji Żydów. No i rzeczywiście wybrano trzech Żydów: kupca Michaelisa Mosera oraz członków Rady Miejskiej, Heymanna Cohna i Maxa Hermstadta, z zawodu lekarza.
Żydowscy przedsiębiorcy
Reichenbach i jego okolica tradycyjnie znane były z ręcznych warsztatów tkackich, które pod koniec XIX wieku stały się centrum przyspieszonego rozwoju mechanicznego tkactwa i przędzalni. W 1855 r. Miasto zostało podłączone do regionalnej sieci kolejowej, która stopniowo podnosiła swój status ekonomiczny dzięki nowym fabrykom należącym do miejscowych, które z kolei tworzyły bogatych przemysłowców i kupców, w tym Żydów, których liczba była większa w stosunku do liczebności miasta.
W tym rejonie Śląska istniały inne włókiennicze ośrodki przemysłowe, które konkurowały z Reichenbach, które ostatecznie stało się wiodącym ośrodkiem. Ta przewaga utrzymywała się przez kilkadziesiąt lat później, a nawet przez krótki czas po drugiej wojnie światowej, kiedy region ten byłby drugim po Łodzi ośrodkiem przemysłu włókienniczego w Polsce.
Rozwój przemysłu włókienniczego w drugiej połowie XIX wieku był ubocznym efektem rewolucji przemysłowej w Niemczech, która ostatecznie zaowocowała przejmowaniem przez maszyny zawodów wykonywanych ręcznie. Z czasem proces ten ujawnił różnice gospodarcze między Prusami Wschodnimi i Zachodnimi. Podczas gdy zachodnie prowincje doświadczały szybkiego postępu gospodarczego, wschodnie, w tym śląskie, pozostawały w tyle. Istotnie, większość Śląska pozostała zasadniczo rolnicza; Jedynie w rejonie Waldenburga na Dolnym Śląsku, gdzie znajdowały się kopalnie węgla i na Górnym Śląsku, nastąpił rozwój wraz z rewolucją przemysłową. Jego późna industrializacja wynikała z odległości geograficznej od głównych rynków europejskich i nakładania ceł na eksport. Dlatego też prowincja zależała głównie od bliższych rynków w Berlinie i Saksonii. Produktem ubocznym był relatywnie niższy standard życia, co było jedną z głównych przyczyn utrzymującej się tendencji migracyjnej z małych miast, takich jak Reichenbach, do dużych miast, takich jak Breslau, oraz w kierunku bardziej uprzemysłowionych i miejskich jak zachodnie Niemcy. Dlatego też liczba Żydów w Reichenbach systematycznie spadała: ze 185 w szczytowym okresie w 1871 r. Do 154 w 1890 r. I 92 w 1910 r.
Jak już wspomniano, nie wszyscy Żydzi byli jednak zmuszeni ekonomicznie do opuszczenia miasta. Wielu z nich było wśród kupców, rzemieślników i robotników fabryk włókienniczych, a niektórzy byli właścicielami zakładów. Trzy rodziny żydowskie miały odgrywać aktywną rolę w tej branży przez dziesięciolecia, aż do przedednia drugiej wojny światowej. Generalnie na początku XX wieku Żydzi należeli do zamożniejszej części ludności Śląska. Na przykład w stolicy prowincji, Wrocławiu, Żydzi stanowili 4,3% mieszkańców, ale ich udział w płaceniu podatków wynosił 20,3%. W innych miastach Śląska liczba ta była jeszcze wyższa, co wskazuje na ich status w szerszym społeczeństwie.
Przed przedstawieniem historii trzech wspomnianych rodzin żydowskich należałoby nakreślić w ogólnym zarysie ówczesny przemysł włókienniczy w Reichenbach. Mimo unowocześnienia procesów produkcyjnych w tkalniach i przędzalniach, proces ubytku pracy fizycznej był wprawdzie stały, ale trwał kilkadziesiąt lat. W 1860 r. w powiecie Reichenbach działało 9515 warsztatów, które w 1910 r. zmniejszyły się do 864. Praca wewnątrz zakładów nie była ani łatwa, ani dobrze płatna: nie było wentylacji, hałaśliwa przestrzeń wewnętrzna utrudniała komunikację między ludźmi, a pracownicy jednocześnie obsługiwali kilka krosien, co często powodowało wypadki.
Erich Hasse, który pisał o historii Reichenbach do późnych lat dwudziestych XX wieku, odnotował:
„Los ludności robotniczej był bardziej nieszczęśliwy niż kiedykolwiek wcześniej. Zmechanizowane tkactwo spowodowało, że rywalizacja tkaczy ręcznych, których w regionie wciąż było około 20 tysięcy, była dosłownie niemożliwa. Zubożali tkacze kilkakrotnie apelowali do władz państwowych, nawet do cesarza 14 czerwca 1890 r. twierdzili, że tygodniowe wynagrodzenie w wysokości 5 marek dla mężczyzn i 2,50 dla kobiet pracujących po 14 godzin dziennie prowadzi nieuchronnie do ich załamania gospodarczego.
W następnych dniach władze podejmowały liczne próby przejęcia kontroli nad sytuacją kryzysową, ale podobnie jak w przeszłości wszelkie próby zmiany zawodu tkaczy ręcznych lub przeniesienia ich do innych dziedzin pracy nie powiodły się z powodu biernego buntu. Przejście na innowacyjne metody produkcji, które przyniosło jednocześnie upadek sektora tkactwa ręcznego, zajęło wiele lat i dopiero kolejne pokolenie, potomkowie tkaczy, zarówno męscy, jak i żeńscy, odnaleźli drogę z pracy ręcznej do tkackiej hali maszyn ”.
Niemniej jednak w tej części miasta, która niegdyś była sąsiednim miastem Ernsdorf, połączonym z Reichenbach, w kwietniu 1890 r. tkactwo ręczne nadal było powszechne, a jego mieszkańcy należeli do biedoty miasta. Według Hassego pod koniec 1889 r. Reichenbach liczył 6721 mieszkańców, a Ernsdorf 6042, co dało w sumie szóste miejsce wśród średniej wielkości miast na Śląsku.
Hasse zauważył również, że w jaskrawym przeciwieństwie do trudnej sytuacji populacji tkaczy, sektory handlowe kwitły w „gorączce spekulacyjnej, która do tej pory nie była znana w mieście”, która pochłaniała znaczną część zamożnej ludności, która lokowała swoje oszczędności w różnego rodzaju papiery wartościowe, ale nie zawsze te posunięcia prowadziły do pożądanego sukcesu. W późniejszych latach miasto doświadczyło poważnych wstrząsów gospodarczych, które z dnia na dzień zniszczyły wszelki kapitał.
Z opisu tego nie wynika, czy żydowscy biznesmeni brali udział w takich działaniach. Z drugiej strony wiadomo było, że żydowscy przedsiębiorcy tekstylni są zdecydowanie zaangażowani w życie gospodarcze miasta. Na początku XX wieku w Reichenbach i jego bezpośrednim sąsiedztwie działało 10 fabryk włókienniczych; w Langenbielau (dziś Bielawa) działało 13 zakładów, a w Peterswaldau (dziś Pieszyce) 14. W regionie działały również dodatkowe zakłady. Trzy zakłady w Reichenbach należały do Żydów i były przez nich zarządzane. Oznacza to, że jedna trzecia pracowników przemysłu tekstylnego miasta utrzymywała się z żydowskich przedsiębiorstw.
Jednym z największych zakładów w Reichenbach pod koniec lat 90-tych XIX i na początku XX wieku był „Cohn Gebrüder G.m.b.H” (Cohn Brothers Ltd.). Bracia Hermann i Arnold założyli ją w 1873 roku w Langenbielau, gdzie przemysł tekstylny rozwijał się szybciej niż w Reichenbach. Obaj bracia, podobnie jak ich dziadek i ojciec, w przeszłości zajmowali się bankowością i handlem hurtowym na Śląsku, a to doświadczenie i wiedzę wnieśli ze sobą do nowego biznesu. W początkach istnienia zakładu nici trafiały do tkaczy we wsiach w okolicznych górach, którzy ręcznie tkali materiał i wysyłali go z powrotem do zakładu w mieście. Biorąc pod uwagę niskie koszty produkcji i jakość, rentowność zakładu była wyższa niż u konkurentów, których produkcja była nadal całkowicie ręczna. Po trzech latach zakład Cohna okazał się zbyt mały, aby móc dalej się rozwijać i bracia zdecydowali się przenieść go do Reichenbach, gdzie kolej umożliwiła łatwiejszy i tani transport surowców i wyrobów gotowych.
W latach 1876–1889 bracia Cohn posiadali poza fabryką włókienniczą sklep, w którym sprzedawali swoje wyroby. Aby zapewnić sobie dalszy rozwój firmy, zakupili działkę przy Schweidnitzerstrasse (dziś ul. Świdnickiej) (na której w latach 1889-90 wybudowali zakład tkacki, planowany przez Ewalda Böttgera, który został oddany do użytku w kwietniu 1890 r.). Bracia kontynuowali inwestowanie i rozbudowy zakładu poprzez zwiększenie liczby krosien mechanicznych, które z czasem były w stanie przeprowadzić wszystkie etapy produkcji - przędzenia, tkania, barwienia, bielenia i wykańczania, co wpłynęło na obniżenie kosztów produkcji i uniezależnienie się od innych zakładów. Zakupiono również dodatkowe grunty przy Frankensteinerstrasse (dziś ul. Ząbkowicka) w celu założenia nowej tkalni.
Zmechanizowana fabryka i jej skoncentrowane fazy produkcyjne oraz niskie płace przyczyniły się do jej rentowności, ale jednocześnie wywołały niepokoje społeczne i serię ulicznych demonstracji domagających się poprawy warunków pracy i płac. Takie demonstracje odbywały się w Reichenbach, a także w całym kraju i były wynikiem ciągłego fermentu, jaki zaczął mieć miejsce w klasie robotniczej. Właściciele fabryki podjęli kroki w celu rozładowania napięć i mówiono, że bracia Cohn zorganizowali kilka browarniczych festiwali dla swoich pracowników. Jednak przy braku znaczącej poprawy w trudnych warunkach pracy i nadmiernym obciążeniu pracą, które spowodowały zdarzenia zagrażające życiu i zdrowiu, niepokój pracowników trwał.
W tym miejscu należy zaznaczyć, że latem 1899 roku firma braci Cohn była jednym z głównych inwestorów w budowie spółki kolejowej „Eulengebirgebahn”, która połączyła lokalny przemysł tekstylny z rynkami w południowej części pasma górskiego. miasta (niem. Eulengebirgein = Góry Sowie) i przekształciły miasto w regionalny ośrodek turystyczny.
Arnold i Hermann Cohn przygotowali swoje dzieci do zastąpienia ich we właściwym czasie i wysłali je do studiowania zawodów tekstylnych. W 1897 roku do firmy dołączył Bruno, syn Hermanna, a rok później Georg, syn Arnolda. Starsi i ich potomkowie przez kilka lat byli współwłaścicielami firm rodzinnych. Ciągła mechanizacja i właściwe zarządzanie przyniosły dobre wyniki. Wybuch I wojny światowej zahamował rozwój, a biznes został osłabiony, jak to miało miejsce w przypadku wielu podobnych firm w regionie i na terenie Niemiec.
Synowie, podobnie jak wielu robotników, na początku wojny zostali powołani do wojska, a kierownictwo fabryki wróciło do Arnolda z powodu choroby jego brata Hermanna. W przededniu wojny fabryka zatrudniała 510 pracowników, a rok później liczba ta spadła do 450, w tym 122 osób. W tym samym roku zmniejszono zamówienia na sprzęt wojskowy, zakazano produkcji na rynek komercyjny, a państwo znacjonalizowało przemysł bawełniany. Sytuacja nie poprawiła się od razu po wojnie ze względu na wysoką inflację i utratę rynków w Polsce i zachodnich częściach Niemiec. Był to okres spadku produkcji i zwolnień, co niewątpliwie wpłynęło na sytuację ekonomiczną mieszkańców miasta i okolic.
Hermann Cohn zmarł w 1920 roku, a rok później jego brat Arnold. Synowie byli teraz właścicielami i kierownikami firmy. Mimo wielu trudności udało im się z powodzeniem poruszać się po ich drodze i pod koniec lat dwudziestych XX wieku rozwinęli linie produkcyjne modnych ubrań i tkanin na zasłony, które były bardzo popularne na rynku. W 1928 roku kupili udziały większościowe innej firmy tekstylnej i utworzyli z nią spółkę. Dzieci kuzynów Bruno i Georga dołączyły do firmy, kończąc w ten sposób serię trzech pokoleń zarządzających fabrykami braci Cohn.
Niemcy zostały uwikłane w światowy kryzys gospodarczy w 1929 r., który spowodował, że zakłady cierpiały z powodu powtarzających się trudności, które były problematyczne przez lata eksploatacji. We wrześniu 1932 r. W kilku zakładach w rejonie Reichenbach wybuchły strajki, w których wzięło udział 150 pracowników zakładów Cohna, protestując przeciwko wydłużeniu tygodniowego czasu pracy z 32 do 40 bez podwyżek wynagrodzeń.
Wkrótce po dojściu nazistów do władzy, w styczniu 1933 r. Sytuacja gospodarcza zaczęła się poprawiać, a w Reichenbach przemysł włókienniczy zaczął odradzać się, otrzymując coraz większe zamówienia od armii niemieckiej i innych nazistowskich organów. Jednak biznesy braci Cohn nie były w stanie w pełni wykorzystać tego rozwoju ze względu na ich żydowskie pochodzenie. Wkrótce znaleźli się pod presją, która z czasem się nasilała. Pod koniec 1936 roku Georg zmienił status firmy ze spółki z ograniczoną odpowiedzialnością na spółkę komandytową i objął zarząd komisaryczny. Niewątpliwie taki kierunek działania został narzucony firmie, ponieważ teraz odpowiadał za długi i zobowiązania Spółki oraz za swój majątek osobisty, ponieważ był osobą, która prowadziła firmę i była jej wyłącznym decydentem. Pozostałymi ograniczonymi lub tak zwanymi cichymi partnerami byli Hulda i Betty Cohn, matki Brunona i Georga oraz jego siostry mieszkające w Berlinie.
Naziści nadal wywierali na Georga poważne naciski, w tym groźby wysłania do obozu koncentracyjnego, co zmusiło go ostatecznie do poddania się. W dniu 29 października 1938 roku sprzedał firmę Otto Hüeskerowi, jednemu z miejskich przedsiębiorców tekstylnych i protegowanemu nazistów. Z pewnością cena, którą zapłacił, nie odzwierciedlała rzeczywistej wartości gruntów, maszyn, surowców i gotowych produktów. Do końca 1938 r. Cohnowie byli zmuszeni sprzedać władzom miasta lub prywatnym kupcom wszystkie pozostałe posiadłości - nieruchomości, prywatną willę przy Schweidnitzerstrasse, gospodarstwo rolne, fabrykę rolną i całą ich zawartość. Naziści znaleźli również i skonfiskowali wysokowartościowe papiery wartościowe, w tym akcje ostatniej nabytej firmy. Georgowi i żonie Selmie oraz innym członkom rodziny pozwolono opuścić miasto i wyemigrować do Anglii, Brazylii, Kanady i Stanów Zjednoczonych.
Drugim żydowskim przedsiębiorstwem był „Weyl & Nassau”, założony w styczniu 1884 r. Przez Theodora Weyla wraz ze swoim partnerem Hermannem Nassau. Theodor był sprzedawcą braci Cohn, gdy zdecydował się założyć własną firmę. Podobnie jak inne zakłady w regionie, na początku była to tkalnia ręczna. Wraz ze śmiercią Teodora w 1887 r. na jego miejsce wszedł jego syn Albert. Hermann Nassau opuścił firmę w 1900 roku i przeniósł się do firmy handlowej w Berlinie. Początkowo firma była spółką handlową, później przekształciła się w spółkę komandytową, a ostatecznie w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Proces jej szybkiego rozwoju rozpoczął się w kwietniu 1896 r., kiedy to uruchomiono zautomatyzowaną fabrykę tkalni i przędzarek. przy Neudorferstrasse (dziś ulica Nowowiejska) i Schweidnitzerstrasse (Świdnicka).
Również tutaj sytuacja robotników była dość zła i w 1897 r. fabryka została zamknięta. Powtarzające się żądania pracowników, aby podnieść swoje zarobki i skrócić czas pracy, były, jak wspomniano wcześniej, wspólne dla wszystkich przedsiębiorstw tekstylnych i trwały latami, pomimo różnych kroków podejmowanych przez właścicieli zakładów w celu wprowadzenia progresywnych reform. Menedżerowie firmy Weyl & Nassau założyli nawet miejsca na mieszkania dla swoich pracowników, podczas gdy bracia Cohn sponsorowali kasy chorych. Kolejna poprawa nastąpiła na początku XX wieku wraz z rozwojem budowy domów dla rodzin robotniczych. Wiodącymi przedsiębiorcami w tej dziedzinie byli właściciele przemysłu tekstylnego, którzy chcieli zacieśnić więzi między pracownikami a ich zakładami oraz stworzyć tradycję ciągłości przyszłej pracy w tutejszym przemyśle.
W 1901 roku do firmy dołączył Julius Beer, który prowadził ją razem z Albertem. Do 1918 roku produkowała głównie kolorową pościel, fartuchy i tkaniny bawełniane. W późniejszych latach produkcja skupiała się na zasłonach i innych produktach bawełnianych, włóknach syntetycznych i ich mieszankach, co stawia firmę na czołowej pozycji w swojej branży. Jak podaje Albert Weyl, firma miała na liście 5000 klientów w całych Niemczech i zatrudniała 550 osób.
26 października 1938 r., na trzy dni przed likwidacją firm braci Cohn, władze hitlerowskie zabroniły Albertowi wchodzenia na teren firmy i korzystania z firmowego telefonu. 18 listopada, tydzień po pogromie „Nocy Kryształowej”, w zamordowano Juliusa Beer w jego domu. Miesiąc później firma została wywłaszczona od Alberta przez Edgara Flechtnera, właściciela fabryki włókienniczej w Langenbielau. Podobnie jak jego koledzy żydowscy menadżerowie, Albert stracił swoją wielką willę, która w czasach wojny światowej miała służyć jako kasyno dla nazistowskich oficerów. Albertowi udało się opuścić Reichenbach i osiedlić się w Montevideo, stolicy Urugwaju.
Historia trzeciej żydowskiej firmy tekstylnej, „A.Fleischer G.m.b.H”, opowiada bardziej szczegółową historię tej branży dzięki powiązanym świadectwom z pierwszej ręki i udokumentowanym dowodom. Są one oparte głównie na informacjach od Hansa Fleischera, syna Ernsta i wnuka Aleksandra, który spisał je w 1958 roku w Australii, gdzie mieszkał pod nazwiskiem John Fletcher, oraz na zeznaniu Willy'ego, starszego brata Ernsta, które zostało napisane w 1969 r. przez córkę Kaete Hildegard von Gumppenberg.
Firma została założona przez Alexandra Fleischera w 1869 r. Na terenie ówczesnej osady Ernsdorf (według innych źródeł w 1877 r.). Do tej pory prowadził wraz ze swoim bratem Józefem firmę farbiarską na farmie w Nysie, należącej od pokoleń do jego rodziny. Kiedy rzeka, która dostarczała wodę dla zakładu, wylała, Fleischer został zmuszony do opuszczenia farmy i postanowił przenieść się do Reichenbach, gdzie już istniał przemysł tkacki. Fleischer był pierwszym, który obsługiwał krosna mechaniczne o mocy silników parowych, operację wykonywaną wcześniej ręcznie. Założył swój zakład przy Uferstrasse (dziś ulica Brzegowa).
Miejsce to znajdowało się przy pierwszych torach kolejowych w mieście, które prowadziły do miasta Swiednitz, aby znajdować się blisko połączeń transportowych umożliwiających transport zarówno surowców, jak i gotowych produktów. Fleischer zbudował swoją willę w pobliżu. Przez pewien czas zajmował się także sprawami publicznymi, m.in. podczas wyborów samorządowych w 1879 r..
Zakład od samego początku posiadał maszyny przędzalnicze i tkackie, co dało mu przewagę nad konkurentami obsługującymi tylko jedną fazę procesu produkcyjnego. W późniejszych latach firma prowadziła wszystkie fazy: przędzenie, tkanie, farbowanie i wykańczanie.
Jednak podobnie jak inni firma Fleischer również doświadczyła niepokojów pracowniczych w ostatniej dekadzie lat 90-tych. W 1899 r. Aleksander zgodził się na ograniczenie dziennej pracy swoich pracowników do 10 godzin dziennie.
Wilhelm, najstarszy syn, Willy, chciał zostać chemikiem, ale jego ojciec przekonał go, że może zarobić na tej dziedzinie tylko wtedy, gdy uda mu się dokonać odkryć. Zamiast tego zdecydował się dołączyć do swojego ojca i w 1889 roku studiował handel tekstyliami przez rok, aby dołączyć do firmy. Kiedy Willy wrócił do fabryki po studiach, ojciec wyznaczył go jako sprzedawcę, zastępując innych wcześniej zatrudnionych sprzedawców. Willy podróżował służbowo po całych Niemczech, koncentrując się w szczególności na Nadrenii, na zachodzie kraju. To działanie przyniosłoby bardzo pozytywne rezultaty.
Kiedy młodszy syn, Ernst, w 1904 roku zakończył szkolenie i dołączył do firmy, Alexander przeszedł na emeryturę i przekazał zarządzanie swoim synom. Firma zmieniła status na spółkę jawną, z których każda posiada połowy własności. W 1914 roku Aleksander zmarł, aw 1922 roku synowie postanowili ponownie zmienić status firmy na spółkę handlową.
W 1905 r. W Reichenbach wybuchł duży strajk pracowników przemysłu tekstylnego. Christian Dierig, który w Langenbielau był właścicielem największej fabryki tekstyliów w regionie, a którego działalność wykraczała poza granice rynków europejskich, pełnił funkcję przewodniczącego regionalnej grupy zrzeszenia producentów tekstyliów na Śląsku. Podczas gdy właściciele małych i średnich firm dążyli do zakończenia strajku i wznowienia normalnej pracy, Dierig, wielki kapitalista, był zainteresowany jego przedłużeniem, ponieważ był zainteresowany dalszą sprzedażą swoich zapasów w magazynach. Większość właścicieli fabryk zdała sobie sprawę, że Dierig nie reprezentuje ich interesów i głosowała za jego usunięciem. Zastąpił go Otto Hüesker, a za nim Willy Fleischer.
Hüesker zginął na froncie podczas I wojny światowej w 1916 roku, a Willy objął jego stanowisko. Co roku stowarzyszenie przeprowadzało wybory na przewodniczącego regionu. Willy zastrzegł, że będzie kandydował tylko wtedy, gdy będzie miał jednomyślne poparcie. Funkcję tę pełnił do 1933 r., przez wiele lat zdobywając zaufanie kolegów-przemysłowców. Zdecydował się ustąpić w 1933 r. w proteście przeciwko bojkotowi żydowskich przedsiębiorstw zainicjowanego przez nazistów w Reichenbach. Aby docenić znaczenie jego osobistego dorobku, jakim było zwycięstwo w sześciu kolejnych wyborach w ciągu szesnastu lat, należy wiedzieć, że w regionie było 80 zakładów włókienniczych, z których tylko trzy należały do Żydów. Jego córka Hildegarda oceniła, że obszar ten stanowił największą liczbę zakładów włókienniczych i możliwości produkcyjne w Niemczech.
W latach poprzedzających wybuch pierwszej wojny światowej Fleischerowie kontynuowali rozwój swojej działalności inwestując w budynki i sprzęt. W 1910 roku dodali farbiarnię z górnymi dźwigami do załadunku i ściągania ubrań do i z kotłów. Willy i Ernst zarejestrowali to urządzenie w Amerykańskim Urzędzie Patentowym w 1914 roku. Na początku stulecia zatrudniali zaledwie kilkudziesięciu pracowników; jednak do 1913 roku zatrudniali 248 osób, co stanowi wyraźny dowód udanego biznesu. Wybuch I wojny światowej zahamował tempo. Obaj bracia wraz z 35 innymi pracownikami zostali zmobilizowani do wojska. Ich miejsca przy maszynach przędzalniczych i tkackich zajęły kobiety. W czasie wojny Ernst został awansowany do stopnia majora.
Konsekwencje ograniczonej produkcji i inwestycji były widoczne po zakończeniu wojny. Codzienną pracę ograniczono do ośmiu godzin w czterodniowym tygodniu. Zmniejszenie produkcji i zatrudnienia było szczególnie dotkliwe w dolnośląskim przemyśle włókienniczym - płace były tu o jedną trzecią niższe w porównaniu z podobnymi fabrykami w zachodniej części Niemiec. Niemniej jednak Fleischerowie nadal inwestowali we własną fabrykę: w 1922 r. czteropiętrowy budynek został podwojony, z nową podłogą dla mechanizacji tkactwa.
W 1924 roku firma zmieniła status z nieograniczonej spółki handlowej na spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Po ślubie swojej córki Else latem 1923 roku Willy Fleischer dokonał cesji jej 8,57% akcji spółki; a kiedy młoda para osiedliła się na stałe w Reichenbach w 1926 roku, jej mąż Erich Weyl, bratanek Theodora Weyla, który posiadał wykształcenie tekstylne, został mianowany kierownikiem technicznym i skarbnikiem. Willy przydzielił podobny posag swojej drugiej córce Hildegardzie w 1929 roku, po ślubie z baronem Maxem von Gumppenbergiem.
Fleischerom udało się stosunkowo dobrze przezwyciężyć globalny kryzys gospodarczy, który rozpoczął się pod koniec 1929 r., bez większych szkód dla biznesu i bez przyjęcia zwykłej metody obniżania kosztów produkcji poprzez redukcję liczby pracowników. W swoich wspomnieniach Peter Weyl odnotował, że Willy Fleischer, jego dziadek, zatrzymał większość, jeśli nie wszystkich swoich pracowników w czasie kryzysu, a nawet wypłacił im z własnej kieszeni. W tych trudnych czasach właściciele nadal inwestowali w infrastrukturę produkcyjną, aw latach trzydziestych fabryka produkowała zarówno na krajowy rynek niemiecki, jak i na rynki zagraniczne, takie jak Holandia, Szwecja, Norwegia i Ameryka Łacińska. W 1937 r. fabryka nadal utrzymywała 225 pracowników; 60% produkcji było na własne potrzeby, a 40% sprzedawano innym fabrykom włókienniczym.
Chociaż zarówno Willy, jak i Ernst Fleischer, nadal pracowali na pełny etat do 1938 r., stopniowo przekazywali codzienne zarządzanie firmą młodszemu pokoleniu, zięciowi Willy'ego Erichowi Weylowi i Hansowi, synowi Ernsta. Nie otrzymali akcji spółki, ale byli jej jedynymi upoważnionymi sygnatariuszami. Według zeznań Hansa, Willy i Ernst zostali komplementariuszami, co oznaczało, że odpowiadali osobiście za długi i majątek spółki oraz za jej majątek prywatny, natomiast siostry Else i Hildegard zostały zarejestrowane jako spółka komandytowa bez żadnych zmian w swoich udziałach.
Jak już wspomniano, podobne zmiany zaszły w firmie braci Cohn, a prawdopodobnie także w firmie Weyl & Nassau, z powodu tego rodzaju nacisków, jakie naziści narzucali żydowskim przemysłowcom, aby pozbawić ich majątku. Peter Weyl napisał, że w 1938 roku bracia Fleischer byli gotowi przekazać firmę spółce komandytowej Hansa i Hildergardy, którzy byli pół-Żydami (z matką chrześcijanką), a Hldegarda nosiła imię jej męża, niemieckiego barona. Posunięcie się nie powiodło, chociaż Willy, Ernst i Erich byli Żydami, Hans był rasowo akceptowany przez władze według nazistowskiej definicji i dlatego uważany był za obywatela Rzeszy. W tamtych czasach to on reprezentował firmę przed władzami.
Hans zeznał, że nowoczesna firma Fleischerów stała się celem dla swoich konkurentów. Takim mniejszym konkurentem była tkalnia i farbiarnia „Wilhelm Jordan GmbH”, która znajdowała się w sąsiedztwie Neurode (dziś Nowa Ruda) i jej siostrzanego zakładu „Günther & Gerhard Jordan”. Złożyli wstępną ofertę zakupu fabryki Fleischerów, ale została ona odrzucona ze względu na niską cenę. Fleischer negocjował następnie z firmą „Hecking Company” z Westfalii w zachodnich Niemczech, która była gotowa zapłacić bardziej rozsądną cenę. Jednak Gunther Jordan był aktywnym nazistą, a także doradcą ekonomicznym lokalnej rady Neurode. Nic więc dziwnego, że nie uzyskano pozwolenia na sfinalizowanie transakcji z Heckingiem.
Dzięki staraniom Hansa Fleischera firmie udało się przekonać Ministerstwo Gospodarki Rzeszy do wysłania do Reichenbach rzeczoznawcy w celu oszacowania wartości fabryki. Jego raport został odebrany przez miejscowego urzędnika partyjnego 10 listopada 1938 r., dzień po programie 'Nocy Kryształowej'. Willy Fleischer, który miał raka, przebywał w szpitalu żydowskim we Wrocławiu i przeżył horror tego strasznego dnia. Erich Weyl został aresztowany tego samego ranka w swoim domu, a później tego samego dnia wysłany do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen niedaleko Oranienburga.
Hans utrzymywał, że skoro zwrócił się do ministerstwa Rzeszy, miejscowi naziści, którzy wspierali Braci Jordan, postanowili zemścić się na nim i dlatego został uwięziony razem z ojcem Ernstem i innymi żydowskimi mieszkańcami miasta. Aresztowanie miało miejsce w ich biurze w fabryce przez dwóch zatrudnionych tam nazistów, Christena i Rusiga. Wyciągnięto ich, pobito i przeszukano ich domy w towarzystwie funkcjonariusza nazistowskiego 'Frontu Pracy' i kilku robotników, którzy zostali zmuszeni do towarzyszenia im.
Następnie Hans został przeniesiony do ratusza na przesłuchanie. Tutaj został ponownie pobity przez mężczyznę imieniem Jung, przewodniczącego okręgu nazistowskiego 'Frontu Pracy' i członka SS. Hans i jego ojciec Ernst zostali przeniesieni do więzienia przy sądzie miejskim w mieście i osadzeni w oddzielnych celach. Hans został ponownie pobity przez Junga i okręgowego przywódcę partii nazistowskiej imieniem Müller. 16 listopada 1938 roku Günter i Gerhard Jordan przybyli do więzienia ze swoim adwokatem Walterem Neugebauerem w towarzystwie Müllera. Przedstawili Ernstowi umowę sprzedaży przedsiębiorstwa do jego podpisu. Pozornie nabywcy nie mogli zapłacić więcej niż cena ustalona przez Ministerstwo Gospodarki Rzeszy i w obecnych okolicznościach była to oczywiście przegrana sprawa.
Ogólnie rzecz biorąc, podczas 'Nocy Kryształowej' i następnego dnia w całych Niemczech zniszczono i splądrowano wiele mienia żydowskiego, w Reichenbach szkody były stosunkowo niewielkie, w tym w fabryce Fleischera. Podobnie jak w przypadku braci Cohn, Fleischerowie stracili ziemię, willę Willy'ego przy fabryce i willę Ernsta przy Schweidnitzerstrasse, którą przekazał swojemu synowi Hansowi, który był pół-Żydem. Ale po 'Nocy Kryształowej', kiedy był uwięziony z ojcem, status rasowy / społeczny Hansa był bezwartościowy, a wielki dom był celem zniszczenia i grabieży.
Pogrom posłużył braciom Jordan jako pretekst do zapłacenia znacznie mniejszych pieniędzy, gdyż był to odwet ze strony Niemców na Żydach, co spowodowało znaczną deprecjację majątku firmy. Wyczerpany Ernst najpierw próbował się kłócić, ale musiał się poddać w chwili, gdy Müller wyciągnął pistolet. To przekonało Ernsta i Hansa, że muszą podpisać umowę sprzedaży dzieła swojego życia za jedną trzecią szacowanej wartości. Dziesięć dni później, 26 listopada, obaj zostali zwolnieni z tego, co władze określiły jako „areszt ochronny” przez miejscowego dowódcę SS i radnego miasta Achtzehna. Hans został wezwany do biura Müllera i ostrzeżony, aby nie wchodził do biur firmy, mimo że transakcja nie została jeszcze zakończona. To był tragiczny koniec rodzinnej firmy Fleischer założonej siedem dekad wcześniej.
Pod nieobecność swojego bardzo chorego starszego brata Ernst Fleischer prowadził firmę w bardzo trudnych warunkach. Jemu i jego żonie udało się opuścić Reichenbach i udać się do Düsseldorfu, gdzie mieszkali w domu należącym do krewnych rodziny jego żony do śmierci Ernsta w marcu 1942 r. Hans mógł wyjechać na początku stycznia 1939 r. i udał się do Anglii, pozostawiając swoją niemiecką żonę i synów w nadziei, że wkrótce do niego dołączą. Ale wybuch wojny zniweczył to. Wyjechała do Erfurtu, aby mieszkać w pobliżu swoich rodziców, a po kilku miesiącach naziści pozbawili Hansa niemieckiego obywatelstwa i dlatego jego żona musiała się z nim rozwieść. Hans został internowany w Anglii w czerwcu 1940 r., ale miesiąc później został wysłany do Australii i tam więziony przez dwa lata. Po zwolnieniu został wcielony do armii australijskiej, a po zakończeniu służby wojskowej rozpoczął nowy rozdział swojego życia pod nowym nazwiskiem, John Fletcher.
Jak wspomniano powyżej, Willy Fleischer przebywający w szpitalu nie został aresztowany w noc kryształową. Jednak był bardzo zszokowany zniszczeniem dzieła jego życia, a według córki Hildegardy nawet odmówił opuszczenia szpitala. W czerwcu 1939 roku zabrała go i pojechała wagonem medycznym Rzeszy z Breslau do Düsseldorfu, gdzie mieszkała jej rodzina, i tam Willy zmarł w ciągu miesiąca.
Jego drugiej córce Else i jej mężowi Erichowi udało się opuścić Reichenbach i udać się do Anglii wraz z synem Klaus Peter i córką Doris. W swoich wspomnieniach Klaus Peter zauważył, że jego rodzicom pozwolono wyjechać i dostać się do Wielkiej Brytanii, ponieważ brat Ericha Theodor przeniósł się już do Anglii i pracował jako lekarz od 1933 roku. Weylowie mieli kontynuować podróż do USA.
W międzyczasie w Reichenbach, dwa dni po krwawych wydarzeniach, na Żydów nałożono dodatkowy podatek od nieruchomości, który był „przeznaczony na naprawę zniszczonych przedsiębiorstw i domów”. Nastąpiła dalsza konfiskata mienia żydowskiego, zwana „aryjską”, która dotknęła majątek o wartości ponad 5000 marek i dotyczyła 33 Żydów, określanych jako „wkład” ze „współpracy światowego żydostwa z Żydami niemieckimi”.
Utrzymująca się presja zubożyła Żydów ekonomicznie i zmusiła ich do emigracji za granicę. Według Brillinga w 1937 r. mieszkało w Reichenbach 71 Żydów, a dwa lata później ich liczba spadła do 19. Jednak spis ludności przeprowadzony 17 maja 1939 r. wykazał, że zgodnie z nazistowskimi definicjami rasistowskimi było 25 „pełnych” Żydów (Volljuden) i kolejnych 29 dwurasowych pierwszego i drugiego stopnia (jeden lub obaj dziadkowie byli Żydami).
Reichenbach w czasach nazizmu
Historia trzech żydowskich przedsiębiorców przemysłu tekstylnego jest znaczącą częścią historii małej społeczności żydowskiej w Reichenbach, ale niekoniecznie odzwierciedlała sytuację innych Żydów. Jak widzieliśmy, ich liczba malała na przestrzeni lat, podczas gdy przemysłowcy tekstylni zarządzali dużymi biznesami i utrzymywali setki lokalnych rodzin.
W 1933 r. w Reichenbach było 67 Żydów i kolejnych 13 w okolicy. Liderem społeczności był Hans Reich, a obok niego kupiec Max Warschauer i zegarmistrz Hermann Hirsch. W radzie gminy zasiadali także David Wachsner i Felix Danziger.
Peter (Klaus) Weyl napisał w swoich wspomnieniach, że uczęszczał do szkoły podstawowej i rozpoczął naukę w gimnazjum miejskim. W pewnym momencie władze hitlerowskie uniemożliwiły mu kontynuowanie nauki, a jego rodzicom udało się znaleźć miejsce w żydowskiej szkole we Wrocławiu.
Reichenbach w czasie wojny
Z miastem związane są dwie odrębne żydowskie historie. Pierwsza dotyczy losów pozostałych Żydów, którzy nadal mieszkali w mieście, a druga dotyczy budowy przez hitlerowców ośrodków pracy przymusowej w okolicach miasta. Pierwsza to stosunkowo krótkotrwała tragedia, ze względu na bardzo małą liczbę Żydów pozostawionych na miejscu i ich ostateczną eksterminację. Drugi rozwój nazistów trwał przez lata wojny, kiedy Żydzi byli wykorzystywani do niewolniczej pracy: zamiast ich bezpośredniej fizycznej eksterminacji zamierzano ich wyeliminować poprzez pracę przymusową.
Pierwsza faza rozpoczęła się w 1940 r., Kiedy to początkowo wywóz Żydów z Dolnego Śląska na tereny okupowane przez Niemców w Polsce. Końcowa faza przed ich masową zagładą rozpoczęła się wiosną 1941 r. Wraz ze skupieniem we Wrocławiu Żydów z całego województwa do getta, czyli wyznaczonego obszaru mieszkalnego rozciągniętego między ulicami Włodkowica i Sądowa. Od listopada 1941 do kwietnia 1944 deportowano Żydów ze stacji towarowo-kolejowej. Odbyło się 11 dużych transportów Żydów z prowincji do obozów koncentracyjnych i miejsc zagłady. Wielu z nich trafiło do Theresienstadt. Niekiedy przed wysiedleniem Żydzi byli poddawani badaniom fizycznym i wytrzymałościowym w mieszkaniu Żyda przy ul. Sądowej 3/4. Tę farsę przeprowadziło trzech gestapowców, a wezwany lekarz żydowski nigdy nie został zapytany o wynik. Pod koniec 1942 r. W Reichenbach nie było Żydów.
Drugi etap obejmował budowę ogromnego kompleksu obozów pracy przymusowej w okolicach Reichenbach. Po kapitulacji Polski jesienią 1939 r. Niemcy zorganizowali obozy przejściowe dla więźniów w stodołach przy Ufertstrasse, w budynku dawnego pensjonatu przy Schießhausstrasse (dziś ul.Strzelnicza, miejsce kina Włókniarz) i barakach w okolicy Ackergasse (dziś ulica Wodna). Więźniowie należeli do obozu Stalag VIIIA, który znajdował się w Görlitz. W maju 1940 roku firma związana z oddziałami SS kupiła od kobiety Margerita Hey kamieniołom granitu w Gross-Rosen, niemiecka nazwa wsi Rogoźnica, położonej około 40 km na północny zachód od Reichenbach. W celu zapewnienia miejscowej i taniej pracy przymusowej zdecydowano się na umieszczenie obozu w pobliżu kamieniołomu. Stał się przedłużeniem obozu koncentracyjnego Sachsenhausen i został nazwany „Arbeitslager-AL Gross-Rosen”. W sierpniu 1940 r. Przywieziono tam pierwszych więźniów, a w maju następnego roku postanowiono przekształcić go w samodzielny obóz. W odróżnieniu od obozów zagłady Auschwitz-Birkenau, Majdanka czy Treblinki Gross-Rosen został założony jako największy obóz wyzysku pracy i celowej eliminacji poprzez pracę.
Przez pierwsze dwa lata służył jako obóz pracy dla więźniów deportowanych z obozów koncentracyjnych w Dachau i Sachsenhausen. Od 1942 r. Wzmożone bombardowanie ośrodków przemysłowych w zachodnich Niemczech przez amerykańskie i brytyjskie siły powietrzne zmusiło władze Berlina do ewakuacji setek tysięcy Niemców z ich domów, a także przedsiębiorstw przemysłowych, które są niezbędne dla gospodarki wojennej.
W listopadzie 1943 r. Wehrmacht poniósł bolesne klęski, a kurczące się szeregi na frontach miały zostać obsadzone robotnikami niemieckiego sektora cywilnego, w tym zatrudnionymi w przemyśle zbrojeniowym, których zastąpili więźniowie obozów pracy.
Gdy wojna obróciła się przeciwko Niemcom, a wymagania wobec regionalnych przedsiębiorstw rosły, powstała rozległa sieć około 100 obozów pracy, rozciągających się na ogromnym obszarze na południe, zachód i północ od Reichenbach. Powołano je pod dowództwo Gross-Rosena. Wiele obozów było przeznaczonych dla żydowskich kobiet i transport kierowano bezpośrednio do tych obozów. Żydowscy więźniowie i więźniowie przybywali głównie z obozu koncentracyjnego w Płaszowie i getta łódzkiego, po okresie „kwarantanny” w Auschwitz. Podobnie przybywali więźniowie żydowscy z Węgier, Grecji i Europy Zachodniej. Ogółem w czasie wojny w obozie macierzystym i obozach powiązanych przebywało ok. 120 tys. Więźniów z całej Europy, w tym 57 tys. Żydów, głównie z Polski i Węgier. W kompleksie Gross-Rosen przebywał stosunkowo wysoki odsetek więźniarek, którymi były kobiety - 26 000.
Pierwszymi „pracownikami” tych przedsiębiorstw regionalnych byli Żydzi z obozu pracy Faulbrück (po polsku Mościsko), na północ od Reichenbach, założonego w marcu 1941 r. Obóz ten był największym w kompleksie obozowym obozów pracy przymusowej dla Żydów. Drugi obóz działał we wsi Graeditz (po polsku Grodziszcze), w połowie drogi między Reichenbach i Schweidnitz. Obóz był okupowany przez żydowskich więźniów z Górnego Śląska, Francji i Holandii. Więźniowie ci podróżowali pociągiem, zwanym „Judenzug”, do swoich miejsc pracy w Reichenbach i Langenbielau. W Reichenbach pracowali w zakładach zbrojeniowych i przy projektach budowlanych, w tym przy tworzeniu „Sportschule”, nazwanej na cześć obozu sportowego działającego w latach dwudziestych XX wieku, a od 1935 r. szkoły sportowej Hitlerjugend. Obóz miał służyć Reichenbach, Peterswaldau i Langenbielau i oficjalnie nosił nazwę „Langenbielau I (Sportschule)”, ponieważ był administracyjnie powiązany z tym miastem.
Oprócz wyżej wymienionych działań więźniowie w Reichenbach założyli sześć publicznych schronów dla ochrony przed nalotami na następujących obiektach:
*Strasse der SA (dziś ul. Daszyńskiego), naprzeciwko siedziby partii hitlerowskiej, która przed wycofaniem się z miasta została wysadzona przez hitlerowców z bronią i amunicją w swoich schronach;
*Schweidnitzerstrasse, wojskowa szkoła komunikacji w górach;
*Przy wejściu na teren dzisiejszej firmy autobusowej PKS, gdzie w czasie wojny odbywała się produkcja części wyposażenia dla Luftwaffe (sił powietrznych), bomb i amunicji;
*Naprzeciw stacji kolejowej, aby ukryć pracowników kolei i pasażerów;
*W firmie Hagenuk przy Schulstrasse (ul. Szkolna);
*Göhlichstrasse (ul. Piłsudskiego), przy starych murach cmentarza Sadebeck.
Do działań wojennych należały m.in. zakłady włókiennicze w mieście, które przekształcały swoje zakłady w celu wytwarzania nowych wyrobów wojskowych, a także kontynuowały produkcję oryginalnych wyrobów. Więźniowie żydowscy byli zatrudnieni przy przekształcaniu dawnej fabryki braci Cohn przy Schweidnitzerstrasse w fabrykę "Telefunken", która produkowała wojskowe urządzenia radiowe, a tkalnia przy Schulstrasse została przebudowana na produkcję urządzeń radiowych dla marynarki wojennej i armat. Jest to zakład o nazwie "Hagenuk", który po wojnie stał się polską firmą "Diora". Przędzalnię przy Langenbielauerstasse (ul. Batalionów Chłopskich) zajmowała firma „Bosch” produkująca sprzęt dla lotnictwa, a pierwotna tkalnia została przebudowana na potrzeby przemysłu lotniczego. Fabryka ta zatrudniała 300 Żydówek, a 200 Żydówek w tkalni Flechtner (dawniej Weyl & Nassau) przy Dreißighubenstrasse (ul. Złota).
Fabryka tekstyliów Jordan (dawniej Fleischer) stała się w pierwszej połowie 1944 r. Fabryką amunicji „Siling II”. Z zeznań pracownic wynika, że zakład funkcjonował również jako obóz pracy przymusowej. Jego dowódcą była Ruth Ragotzi, która po ukończeniu studiów ekonomicznych, najpierw podjęła pracę jako asystentka biurowa, a później awansowała na księgową, by wreszcie w 1944 r. awansować na kierownika zakładowego obozu pracy, gdzie odpowiadała za czterdziestkę pracownic płci żeńskiej. 17 lutego 1945 r. Fabryka została zbombardowana przez Sowietów i uszkodzona, zmuszając pracowników do ewakuacji do innych zakładów.
Po wojnie więźniarki zeznawały, że Rakotsi biła je i zmniejszała racje żywnościowe, gdy spadała produkcja, co powodowało, że więźniowie cierpieli na różne choroby. Zgłaszała też policji unikanie pracy, co oznaczało więzienie, a w jednym przypadku nawet deportację do Auschwitz. Została aresztowana, sądzona i skazana na trzy lata więzienia.
O tym, co wydarzyło się w zakładach Fleischer po przeniesieniu własności na braci Jordan, poinformował pracownik o nazwisku Erich Teichmann w liście, który wysłał w grudniu 1946 r. do Ericha Weyla, i pojawia się we wspomnieniach jego syna Petera Klausa:
„Oni [Jordanowie] nadal produkowali te same produkty, ponieważ nie byli w stanie wprowadzać innowacji i opracowywać nowych. Ich głównym celem było zarabianie pieniędzy. W rezultacie firma zaczęła upadać w 1939 r. Gdy rozpoczęła się druga wojna światowa, otrzymali kontrakty wojskowe. Nakazano im zatrudnić jako kierownika niejakiego Battke. Fabrykę uratowały duże zamówienia z początku wojny. Jordanowie zamierzali mnie zwolnić, ale zdali sobie sprawę, że jestem potrzebny. Naziści nakazali zatrudnić niejakiego Hartmanna, który wcześniej pracował w Huesker, musiał zostać zatrudniony do reprezentowania interesów partii nazistowskiej. Jordanowie zostali powołani do wojska i zostałem tylko ja jako jedyny, który rozumiał biznes, nie mieli innego wyjścia, jak mnie zatrzymać. Nawet gdy byli tam Jordanowie, nie zawracali sobie głowy fabryką. Wraz z rozwojem wojny sytuacja się pogarszała.
Gdy wojna dobiegała końca, a Armia Czerwona posuwała się szybko w kierunku Niemiec, niemiecki front wschodni zarządził ewakuację obozu Auschwitz, przenosząc tysiące więźniów na „Marsze Śmierci” na zachód. Jeden z tych marszów prowadził ulicami Reichenbach i Langenbielau w kierunku Gross-Rosen. Jednak ze względu na ogromną liczbę więźniów w obozie na początku lutego 1945 r. zdecydowano o jego szybszej ewakuacji w serii marszów na zachód w głąb Niemiec, w wyniku których zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Według zeznań mieszkańca Reichenbach, widział francuskich więźniów maszerujących ulicami miasta w mundurach wojskowych, niosących plecaki, maszerujących w wojskowym stylu i bez straży. Natomiast Żydzi wykazywali widoczne oznaki nędzy: ubrani w łachmany, zawinięci w koce, ich stopy owinięte w łachmany, wyglądali na bardzo nieszczęśliwych. Obok co dwudziestu więźniów szedł uzbrojony mężczyzna. Słabych prowadzono ręcznie, a słabych zostawiano na poboczu, a następnie Niemcy ich rozstrzeliwali. Za każdą grupą ciągnięto wóz, na który ładowano ciała.
W lutym 1945 r. wydano rozkaz ewakuacji ludności cywilnej z Reichenbach, z wyjątkiem osób zaangażowanych w działania wojenne. Ewakuowanych przeniesiono na południe, do Neurode (dziś Nowa Ruda) i wielu wróciło pod koniec wojny. W kwietniu 1945 roku Niemcy zdecydowali się przekształcić Reichenbach, podobnie jak wcześniej we Wrocławiu, w ufortyfikowane miasto, które należy chronić za wszelką cenę. Mówiono, że obejmował on linie obronne miasta i otaczające je pasma górskie. Więźniów żydowskich przydzielono do kopania okopów i zapór przeciwpancernych, stanowisk uzbrojenia i punktów obserwacyjnych. Jednak w przeciwieństwie do Breslau, gdzie sowieckie oblężenie trwało prawie trzy miesiące, podczas którego zginęło kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy i cywilów, a duża część miasta została zrujnowana, Reichenbach został uratowany przed podobnym losem, ponieważ Niemcy zdecydowali się wycofać z miasta i wysadzić siedzibę partii nazistowskiej wraz z bronią w schronach przed wyjazdem.
Koniec pewnej epoki
Wraz z końcem drugiej wojny światowej nastąpił koniec formalnego istnienia gminy żydowskiej w Reichenbach, chociaż, jak widzieliśmy, wówczas Żydów nie było. Pozostałością były trzy obiekty fizyczne: synagoga, cmentarz i fabryki włókiennicze. Tożsamość żydowska dwóch pierwszych została przywrócona po przybyciu do miasta Żydów, „Nowych Żydów”, którym udało się przeżyć horror Holokaustu i II wojny światowej. Pierwotne trzy należące do Żydów zakłady włókiennicze zostały w czasie wojny przystosowane do celów wojskowych. Pod jej koniec dwie wróciły do działalności jako fabryki tekstylne, podczas gdy zakłady braci Cohn, które w czasie wojny przebudowano na części do radioodbiorników, stały się fabryką radiową „Diora”. Pierwszą fabryką, która wznowiła swoją działalność w lutym 1946 r., była fabryka Flechtner (dawniej Weyl & Nassau), a sześć miesięcy później fabryka Jordan (dawniej Fleischer). Oba zakłady zostały zjednoczone z innymi, a kilka miesięcy później zostały utworzone jako korporacje rządowe (w efekcie znacjonalizowane).
Deklaracja niepodległości Izraela z maja 1948 r. Wzbudziła wielki entuzjazm wśród Żydów ze wszystkich stron sceny politycznej. Jednak to historyczne wydarzenie miało wkrótce spowodować radykalną zmianę w życiu Żydów w w Dzierżoniowie i Polsce.
Podczas gdy uścisk komunistów na społeczności żydowskiej zacieśnił się, narastał odwrotny trend chęci migracji do Izraela. To pragnienie nie było ukryte, ani jego zakres nie zmniejszył się, a nawet przeniknął szeregi szkół żydowskich. W listopadzie 1948 r. Doniesiono, że dzieci szkolne w Dzierżoniowie odmówiły słuchania rozmów o zjednoczeniu klasy robotniczej, tłumacząc, że „bardziej interesują się sprawami walk w Palestynie, odmawiając jednocześnie śpiewania hymnu”.
To samo stało się w żydowskiej szkole w Bielawie, gdzie część dzieci odmówiła śpiewania polskiego hymnu. Na pytanie dyrektora, dlaczego jej nie zaśpiewali i przestali chodzić do szkoły w połowie roku szkolnego, odpowiadali, że „skoro Polska nie jest naszą ojczyzną, nie musimy tu kończyć szkoły”.
Drugą stroną medalu był fakt, że polski rząd uznał pokrewieństwo dużej liczby Żydów z Państwem Izrael. W sierpniu 1949 r. Minister Administracji Publicznej (a właściwie Minister Spraw Wewnętrznych) Władysław Wolski poinformował wysłannika Izraela do Warszawy, Izraela Barzilaja, o decyzji rządu o zezwoleniu na czas określony na emigrację Żydów z Polski.
W Dzierżoniowie zarejestrowanych było wówczas (rok 1949) - 5680 Żydów.
Kiedy jednak opcja migracji zmaterializowała się, atmosfera wyjazdu objęła dużą część społeczności żydowskiej. Już w raporcie z marca 1949 r. Komunistyczna przedstawicielka samorządu w Dzierżoniowie mówiła o rosnącym zainteresowaniu emigracją: „Od marca widać osoby, które wciąż przyjeżdżają do Komitetu Żydowskiego w celu uzyskania niezbędnych zaświadczeń, paszport do podróży. Jeśli początkowo był to fenomen jednostkowy, teraz nabrał masowego charakteru - to samo można zobaczyć w Bielawie, Pieszycach itp. ”.
Do sierpnia 1950 r. W powiecie dzierżoniowskim zarejestrowanych do migracji było 3730 Żydów. Silna chęć odejścia istniała głównie w szeregach robotników fabrycznych, urzędników i pracowników spółdzielni, którzy mieli reprezentować ideały socjalistyczne. Ponadto raport Żydowskiego Komitetu Wojewódzkiego z 1949 r. Stwierdzał, że w Dzierżoniowie nawet „niektórzy z naszych działaczy wątpili w słuszność ich agitacji przeciwko wyjazdowi”. A rok później to Wajner, przewodniczący komitetu powiatowego, określił sytuację jako poważną, bo „Polacy nie znają się do dziś i uważają, że Żydzi powinni po prostu pojechać do swojej ojczyzny, czyli Izraela, nie należy im przeszkadzać ”.
Emigracja, wraz z likwidacją instytucji żydowskich, zakończyła niezwykły okres, jaki przeżyli Żydzi w Dzierżoniowie i prowincji. Był to formalny koniec zbiorowego żydowskiego osadnictwa narodowego, ale nie koniec ich fizycznej obecności. Wielu pozostało w mieście, niektórzy z powodu odrzucenia prośby o emigrację, inni nie szukali możliwości ponownego opuszczenia swoich domów i byli tymi, którzy nadal wierzyli w komunistyczną utopię.
Ci później identyfikowali się z celami autorytarnego reżimu komunistycznego oraz sposobami i środkami do ich osiągnięcia. Było to szczególnie widoczne w służbie Żydów w ramach polskich sił bezpieczeństwa wewnętrznego, które w omawianym w artykule okresie stanowiły długie, surowe i tajne ramię reżimu. Krzysztof Szwagrzyk, który prowadził badania na ten temat, stwierdził, że liczba Żydów na wyższych szczeblach dowodzenia i kierowania tymi systemami była znacznie wyższa niż ich odsetek populacji. Doprowadziło to do przekonania wielu Polaków, że Żydzi praktycznie zarządzali tymi systemami. Według jego danych 13,7% dowódców i zastępców dowódców na szczeblu krajowym Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MBP), czyli w rzeczywistości Służb Bezpieczeństwa Ogólnego, było pochodzenia żydowskiego, a ich największy udział stanowili członkowie Województwo dolnośląskie, 18,7%. I w ramach tych postaci, przez większość omawianych tu lat, rządzonych przez stalinowski zakład o duchu ducha, w Urzędzie Okręgowym w Dzierżoniowie trzech z siedmiu dowódców stanowili Żydzi: Artur Górny, służył w latach 1946-47; Michał (Mojżesz) Wajsman, 1947-48; Adam Kulberg, 1951-54. To samo dotyczyło ośmiu zastępców dowódców regionalnych: Edwarda Lasta, 1945-46; Adam Kulberg, 1950–51; Isaac Winnykamień, 1952.
Do listy najwyższych funkcjonariuszy bezpieczeństwa pochodzenia żydowskiego należy dodać Franciszka (Efroim) Klitenika, który był komendantem więzień we Wrocławiu (1946-47), Dzierżoniowie (1947-51), Łodzi (1951-58). Dzierżoniów był jednym z dziewięciu miast na Dolnym Śląsku, w których wykonywano wyroki śmierci - osiem egzekucji w latach 1946-1950. Wkrótce po nominacji Klitenik osobiście uczestniczył w egzekucji jedynego Niemca oskarżonego o zbrodnie wojenne. W protokole wyroku pojawiło się również nazwisko prokuratora Eli Wasserstruma. Klitenik był na ostatniej egzekucji w Dzierżoniowie w lipcu 1950 r.
Od pobytu do opuszczenia
W czerwcu 1967 r., w środku wojny sześciodniowej na Bliskim Wschodzie i zanim wymiar zwycięstwa Izraela stał się jasny, Związek Radziecki i wszystkie kraje Europy Wschodniej, z wyjątkiem Rumunii, zerwały stosunki dyplomatyczne z Izraelem. Gomułka, który 10 lat wcześniej był przyjacielski i empatyczny dla Żydów, teraz był liderem, który zainicjował ostrą kampanię antyizraelską, grożąc resztkom Żydów w stylu przypominającym mroczne czasy Stalina. 19 czerwca wygłosił przemówienie, w którym porównał reakcję małej społeczności żydowskiej na zwycięstwo Izraela na polu bitwy jako zachowanie piątej kolumny, „a nie możemy pozostać obojętni wobec ludzi ... którzy wspierają agresora”. Namawiał zainteresowanych do opuszczenia Polski. Jednak pod naciskiem kolegów Gomułka był zmuszony zaakceptować konieczność usunięcia wyrażenia „piąta kolumna” z oficjalnego brzmienia przemówienia, które miało zostać opublikowane. Było to wydarzenie bez precedensu, że lider partii zgodził się cenzurować jego przemówienie, które było już transmitowane w radiu!.
Przemówienie dostarczyło prasie amunicji do kontynuowania kampanii przeciwko Izraelowi i denuncjacji Żydów w Polsce.
Kierownictwo TSKŻ znalazło się pod presją potępienia „izraelskiej agresji”. 8 lipca, miesiąc po zakończeniu w/w wojny, oddziały w Dzierżoniowie, Wałbrzychu i Bielawie podjęły uchwały w tej sprawie. Cztery dni później oddział wrocławski podjął podobną uchwałę. Ważniejszym i bardziej wrażliwym rezultatem kampanii było to, że oddział bezpieczeństwa państwa zaczął baczniej obserwować ludność żydowską.
Z perspektywy czasu czerwiec 1967 był przedmową do znacznie większej zorganizowanej kampanii, która rozpoczęła się w marcu 1968 roku, kiedy w całej Polsce narastały niepokoje po zamieszkach warszawskich studentów. 19 marca Gomułka wygłosił kolejne przemówienie, w którym podkreślił, że istnieje problem z tożsamością niektórych Żydów, którzy są ściślej związani z Izraelem niż z Polską. Powtórzył swój motyw z czerwca: „Zakładam, że Żydzi tej kategorii wcześniej czy później opuszczą nasz kraj”. Po przemówieniu natychmiast pojawiły się praktyczne wyrażenia skrajnej antysemickiej propagandy w środkach masowego przekazu i zorganizowane podżeganie w miejscach pracy, które doprowadziły do zwolnień setek i tysięcy Żydów.
Tak też było w Dzierżoniowie, gdzie na centralnym placu gromadzili się ludzie i krzyczeli: „Żydzi na Madagaskar! Precz z syjonizmem!” Lokalna prasa śledziła prasę ogólnopolską z antyżydowskimi tekstami. Wrogość nie była tylko demonstrowana publicznie, ponieważ Żydzi byli również nękani telefonicznie i zastraszani w swoich domach. W miejscu pracy traktowano ich jak obywateli drugiej kategorii i zwalniano ich bez żadnego wyjaśnienia. I tak jak dziewięć miesięcy wcześniej, oddziałom TSKŻ nakazano podjęcie uchwał zgodnych z linią partyjną. 30 marca oddział wrocławski zdecydował m.in., że „wspólnota żydowska we Wrocławiu jest zjednoczona wokół żądań i roszczeń kierownictwa partii, wyrażonych w przemówieniu towarzysza Władysława Gomułki”. Podobne decyzje podjęły oddziały w Dzierżoniowie, Wałbrzychu, Legnicy i Świdnicy.
Epilog
Dzierżoniów był rzeczywiście obiecującym miejscem dla Żydów w początkowych fazach ich osadnictwa pod koniec II wojny światowej. Istniały tam podstawowe warunki do rozpoczęcia nowego życia po okropnościach wojny, dlatego od początku było to jedyne miasto w powojennej Polsce, w którym mieszkał wysoki procent Żydów.
Narodziny Państwa Izrael w maju 1948 r. były rzeczywiście punktem zwrotnym w historii Żydów w Polsce, nie tylko ze względu na realizację ich długowiecznego marzenia, ale także dlatego, że wpłynęło to bezpośrednio na ich życie. W krótkim czasie mieli znaleźć się w nowej, nieprzewidywalnej sytuacji. Stalinowski Związek Radziecki zainicjował, a następnie Polska, skrajną politykę antyżydowską i antyizraelską, co zasygnalizowało koniec żydowskiej pół-autonomii.
Exodus w latach 1949-50 obejmował głównie zwykłych obywateli. Następna kampania w późnych latach pięćdziesiątych miała objąć także wysokich urzędników, którzy w omawianych tu latach służyli w szeregach organów państwowych. Wśród nich byli zagorzali i wierni urzędnicy pełniący służbę w Dzierżoniowie.
Pozostali trzej, którzy zerwali więzi z komunistyczną Polską, służyli w organach bezpieczeństwa i prawa: Adam Kulberg, Franciszek Klitenik i Eli Wasserstrum. Kulberg był tym, który wskazał już w swoich dokumentach rejestracyjnych, że jest narodowości żydowskiej i wyznania mojżeszowego. Kilka lat po wyjeździe z Dzierżoniowa odmówił podjęcia kolejnej pracy w służbie bezpieczeństwa, uzasadniając to tym, że wraz z rodziną zamierza wyemigrować do Izraela, co zostało zrealizowane dopiero w 1968 roku.
Po wielkim exodusie w latach 1956-57 liczba ludności żydowskiej w Dzierżoniowie dramatycznie się zmniejszyła i według spisu z 1961 r. W mieście pozostało tylko 320 Żydów, na 27.152 mieszkańców (1960 r.), czyli ok. 1,1%.
Bezalel Lavi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz